Poniżej lista schronów, które znajdowały się na ulicy Przyszkole w Łodzi.
Jeśli masz jakiekolwiek informacje, zdjęcia lub wspomnienia z miejsc poniżej, dodaj swój komentarz na dole strony.
Przyszkole – Park Sielanka
Więcej o parku Sielanka, film i relacja mieszkańców – kliknij w zdjęcie
Po opublikowaniu materiału z parku, skontaktowało się ze mną kilka osób, w tym- Pan Marek, który opowiedział o wieżowcu przy ul. Przyszkole 11 oraz Pan Filip, który opowiedział o wieżowcu przy ul. Przyszkole 13 w Łodzi.
ul. Przyszkole 11
O schronie w wieżowcu przy ul. Przyszkole 11 w Łodzi dowiedziałem się od małżeństwa, które spotkałem w parku Sielanka podczas zbierania materiału o schronie w tym parku.
Dzień dobry, nazywam się Marek Spychalski, jestem architektem. Od roku 1980 mieszkam i działam poza Polską.
W omawianym wieżowcu mieszkałem w latach 1963-1972, był pierwszym oddanym do użytku. Pozostałe trzy bliźniacze obiekty były wtedy jeszcze w budowie.
Technologia budowy
Budynek zaprojektowano w Warszawie, na początku lat 60-tych, epoce psychozy zagrożenia wojna atomowa.
Zastosowano innowacyjny wtedy system URT: uniwersalna ramka trzon. Trzon windowy odlewano w ślizgu, z wędrującym szalunkiem. Otaczano go żelbetową ramą, którą wypełniano zwykłą cegłą. Ciekawostką były ażurowe, prefabrykowane schody, obiegające trzon windowy. Zewnętrzne ściany wykonano z gazobetonowych bloczków 50×50 cm z ziarnistą strukturą elewacji w dwóch kolorach. Bazę budynku, która zawiera omawiany schron w całości odlano z żelbetonu.
Projekt domu nadążał za ówczesnymi trendami architektury światowej i nie miał w mieście odpowiedników.
Kiedyś zdobył tytuł „Mistera Miasta Łodzi”. Jakość projektu doceniłem jako architekt dopiero wiele lat później.
Dziś stracił dawną świetność. Został ocieplony, liczne luxfery wymieniono – gdyż pękały na skutek ruchów budynku, korytarze tandetnie pokryto przewodami.
Wnętrza mieszkań również „udoskonalono”.
O wieżowcu i mieszkańcach
Wieżowiec miał wyższy standard niż sąsiednie, zasiedlone mniej zasłużonymi obywatelami.
Były w nim dwie automatyczne windy wiedeńskiej firmy Wertheim, bezkonkurencyjne w ówczesnej Łodzi. Często odwiedzały je wycieczki. Z braku serwisu i części zamiennych częściej jednak stały niż jeździły. Również z pasażerami między piętrami, kiedyś spędziłem tak 4 godziny w miłym towarzystwie.
Mieszkania posiadały parkiety bukowe i grube tynki cementowo-wapienne.
Miały sprawny system wentylacji wewnętrznej.
Zasiedlono go obywatelami szczególnie zasłużonymi: nauczycielami, lekarzami, przodownikami pracy socjalistycznej, działaczami PZPR, UB-owcami, byłymi partyzantami AL (Armii Ludowej)- których czasami odwiedzał Mieczysław Moczar.
Mieszkańcem był również były partyzant z Jugosławii, odwiedzany i fetowany przez tamtejsze władze.
Był jeszcze dyrektor szkoły muzycznej, który w jednopokojowym mieszkaniu trzymał wielki fortepian koncertowy.
Pamiętam przekleństwa tragarzy, gdy wnosili go na XI piętro.
Pracownie dla artystów
Na ostatniej kondygnacji znajdowały się trzy dwupoziomowe pracownie dla plastyków, z całkowicie przeszkloną ścianą północną.
Zaprojektowane w czystym stylu Bauhausu.
Największą z nich zajmowała prof. Teresa Tyszkiewiczowa z domu Ledóchowska, arystokratka i niezwykła erudytka, artystycznie oponentka Władysława Strzemińskiego w łódzkiej Wyższej Szkole Plastycznej. Chociaż ceniła twórczość Katarzyny Kobro.
Zajmowała się malarstwem awangardowym w stylu informelu.
Należała do ścisłego grona najwybitniejszych malarzy polskich XX wieku.
Często ją odwiedzałem ze swoimi rysunkami. Zapamiętałem jej talent pedagogiczny, wytworne maniery oraz pokaźny zbiór dzieł sztuki dawnej i kolekcje nagrań muzyki barokowej i atonalnej.
W zasadzie optymalnie pokierowała moją przyszłością zawodową: „a z czego ty dziecko chcesz żyć, jeśli skończysz naszą uczelnie, idź na architekturę, tylko do Gdańska”.
To ze względu na kadrę z Politechniki Lwowskiej, która okazała się równie fantastyczna, jak pani profesor.
Obok działał znany wówczas Jerzy Ibis-Jankowski, który regularnie publikował rysunki satyryczne w łódzkich gazetach i uprawiał grafikę warsztatową.
Jego córka do dziś mieszka w wieżowcu.
Trzecią pracownie zajmowało małżeństwo Wiesława i Anny Kramarz- Gruszczyńskich, wirtuozów tkaniny unikatowej, dziś w zbiorach Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
Oboje zajmowali się też grafiką i malarstwem.
Wiele ich prac wisi dziś w moim domu.
Również ich odwiedzałem często, zwłaszcza córkę.
Niestety, rok po moim wyjeździe do Gdańska zginęła tragicznie wraz z ojcem.
Schron
Logicznym było wyposażenie budynku w schron, żeby chronić wyjątkowych lokatorów.
Są tam trzy kondygnacje podziemne, przy czym dwie najniższe są odcięte pancernymi drzwiami.
Były tam komórki lokatorskie z ażurowymi ścianami ceglanymi, łatwymi do zburzenia w przypadku zmiany funkcji na schron atomowy – bo tak go wtedy nazywaliśmy.
Trochę baliśmy się tam chodzić jako dzieci, bo miał jakąś nierealną atmosferę. Co mi nie przeszkodziło ukrywać w komórce mojego kolegę, sąsiada, który uciekł z domu. Dostarczałem mu jedzenie, nocą wypuszczałem na dwór.
Pamiętam należące do schronu różne elementy infrastruktury, jak zbiorniki na wodę, zabudowane wnęki, system wentylacji miał swoje ujścia na elewacji na wysokości ponad 2 metrów. Wrzucaliśmy tam czasem różne przedmioty.
Park Sielanka
Pobliski park Sielanka należał wcześniej do fabrykanckiej rodziny Koenigów. Z dawnej zabudowy niewiele dziś pozostało.
W zburzonym już familoku stojącym wzdłuż ul. Pabianickiej wychował się bokser Wiesław Rudkowski, mistrz olimpijski z Monachium z 1972 roku.
Budził respekt całej dzielnicy, kolegowałem się z jego bratem.
Park prowadził walki plemienne z pobliskim parkiem Wenecja, z regularna wręcz częstotliwością.
Po dawnej zabudowie gospodarczej wzdłuż obecnego boiska pozostały zagmatwane resztki piwnic i murowany kopiec z wieżyczką. Jako dzieci próbowaliśmy je penetrować, ale były częściowo zasypane. Trudno więc stwierdzić, czy mają bunkrową proweniencje.
Foto: memorsport.com
Dziękuję za uwagę. Marek Spychalski
Zobacz co mówi o wieżowcu i jego mieszkańcach Pan Marek
ul. Przyszkole 13
Z tego co się dowiedziałem, wieżowiec na ul. Przyszkole 13 powstał jako pierwszy – z datą odbioru 1962 rok.
Informacje te potwierdzają zarówno mieszkający pod tym adresem od samego początku mieszkańcy, jak i dokumentacja, ktorą uzyskałem z administracji.
Foto: Wacław Kamiński
W budynku owym zamontowano ówcześnie jedne z najnowszych wind w Polsce z automatycznymi drzwiami i z fotokomórkami.
Mówi się, że blok względem 3 pozostałych jest „prototypem”. Co częściowo się zgadza, bo są w nim elementy, których nie ma w pozostałych blokach.
Szyb dźwigowy jest zrobiony ze szkła zbrojonego osadzonego w prostokątnych ramach.
W pozostałych 3 blokach zastosowano już luksfery.
W szybie do dziś są pozostałości po starych drzwiach automatycznych oryginalnych wind.
W innych blokach już tego nie ma.
Oryginalne windy się psuły, ponieważ je notorycznie rozkradano, a o części zamienne łatwo nie było. Poza tym były mocno eksploatowane, bo każdy chciał się przejechać – z okolicznych osiedli także. Ostatecznie zostały wymienione na polskie Zremby w 1977 roku.
Budynek – jak pozostałe – posiada także schron przeciwlotniczy w piwnicach.
Charakterystyczne są podwójne wrota działowe, charakterystyczne dla schronów.
Niestety nie mam większej wiedzy na ten temat. Budynek był budowany w okresie zimnej wojny, więc istnienie tego typu obiektu w piwnicach nie powinno dziwić.
Obecnie schron robi za pomieszczenie z komórkami.
Kolejną ciekawostką jest fakt, ze najprawdopodobniej istnieje tunel, który łączy piwnice z włazem znajdującym się kilkanaście metrów obok bloku, zapewne służacy do ewakuacji mieszkanców schronionych w piwnicach, w razie zawalenia się wieżowca.
Właz do dziś istnieje i można szczelina dojrzeć jakiś korytarz w kierunku budynku – jednak nie ma pewności dokładnie do czego służył i czy faktycznie blok ma taki tunel.
Prócz tego na dachu wieżowca znajdują się dwa pomieszczenia techniczne – dokładnie nad rurami zsypowymi dla odpadów.
W pomieszczeniach, prócz tychże rur znajdują się bliżej nieokreślone urządzenia przypominające jakieś elementy wentylacji. Niestety i tu również nie wiem do czego były wykorzystywane.
Autor: Filip Lasota
Przyszkole 42
Pod adresem Przyszkole 42, na froncie budynku Szkoły Podstawowej nr 42 w Łodzi im. Stanisława Staszica, do dziś zachowały się fragmenty strzałek należące do niemieckiej ochrony przeciwlotniczej z II wojny światowej.
Jest to niemiecki system z II wojny światowej (1943-1944) oznaczający wejście do schronu przeciwlotniczego znajdujący się w piwnicy budynku – Luftschutz-Keller/ Luftschutz-Raum.
Jest to system informacyjny – oznaczenie ratunkowe niemieckiej obrony przeciwlotniczej, które miało wskazywać miejsce, gdzie osoby mogły się schronić podczas nalotów, a ekipom ratowniczym po bombardowaniu miało pomagać dotrzeć do osób uwięzionych pod budynkami.
Schrony pod budynkami były adaptowane z piwnic. Wybierano te, które miały wzmocnione fundamenty i stropy. Cienkie ścianki działowe komórek były likwidowane i tam był urządzany schron.
Każdy schron miał swojego opiekuna, który musiał dbać o jego wyposażenie.
A na wyposażeniu takie schronu było kilkanaście pozycji- od piasku, wiaderka, ławki, pryczy czy łomu po kłódki.
Źródło: Odkrywca.pl
Jeśli masz jakieś dodatkowe informację o tych miejscach, podziel się tym w komentarzu poniżej.
Szkło zbrojone zaplanowano w szybach wind i balustradach balkonów. To eleganckie rozwiązanie architektonicznie. Jednak zastosowano kilkakrotnie droższe luksfery. Trudno dziś dociec dlaczego…
Znajome i tak bliskie sercu moje rejony …..Kamila